Wyścigowy maraton z ponad stuletnią historią
W zasadzie od samego początku istnienia motoryzacji jej pionierów napędzały marzenia o konstruowaniu maszyn szybszych i bardziej wytrzymałych. Do tego dochodziła chęć pokazania się przed publicznością i udowodnienia innym konstruktorom, że to automobil jest lepszy. Powszechnie uznaje się rok 1886 za ten, kiedy narodziła się motoryzacja, która rozwinęła się w kierunku znanym nam dzisiaj. To wtedy Niemiec Carl Benz opatentował swój trójkołowy pojazd napędzany jednokonnym silnikiem, pozwalającym rozpędzić go do 16 km/godz.
Teraz, kiedy auto Lorenzo Colombo, partnera Roberta Kubicy z zespołu Perma ORLEN Team, podczas niedawnego wyścigu 1000 Mil Sebring, inaugurującego tegoroczną edycję World Endurance Championship, pędziło 275,6 km/godz., osiągi z XIX wieku nie robią już wrażenia. Ale wówczas? Pojazd nienapędzany siłą ludzkich mięśni, poruszający się tak szybko, to było coś! Mowa przecież o czasach, kiedy nikomu jeszcze nie śniła się produkcja seryjnych samochodów – pierwszy raz nastąpiło to w 1908 roku, kiedy świat poznał Forda Model T.
Źródło: materiały partnera
126 kilometrów w 7 godzin
Ale i tak już długo przed tym, jak samochód Forda zrewolucjonizował najpierw Amerykę, a potem cały świat, inni producenci i kierowcy porównywali się, startując w rajdach i wyścigach. Pierwszym był Paryż-Rouen, a odbył się 22 lipca 1984 roku. Na starcie stanęło 25 maszyn napędzanych silnikami parowymi i spalinowymi, choć zgłoszeń była ponad setka. 126 kilometrów trzeba było pokonać w 12 godzin. Udało się to 17 kierowcom, najszybszy uporał się w blisko 7 godzin. Można zatem powiedzieć, że rywalizacja z Paryża do Rouen była inicjacją czegoś, co przez kolejne lata rozwinęło się nie tylko w wyścigi długodystansowe, ale generalnie wszystkie inne odmiany motosportu.
Szybko powstały kolejne wyścigi. Jeżdżono z Paryża do Bordeaux, Wiednia, Berlina, a nawet z Pekinu do Paryża. Po każdej nawierzchni, nie tyle wśród kibiców, co zaciekawionych ludzi – co niejednokrotnie kończyło się tragicznie. W 1903 roku, podczas rajdu Paryż-Madryt, śmierć poniosło przynajmniej osiem osób. Albo kierowca uderzył w drzewo, albo auto stanęło w płomieniach, albo ktoś wjechał w przebiegającego przez nieutwardzoną jezdnię człowieka. Wśród ofiar tamtych wydarzeń był m.in. jeden z braci Renault – Marcel.
Trwały prace nad tym, by tego typu rywalizację usankcjonować i włożyć w regulaminowe ramy, które lepiej oddawałyby to, czyj samochód jest najszybszy i najbardziej wytrzymały, a przy tym poprawiały kwestie bezpieczeństwa. I tak w 1906 roku Automobile Club de France zorganizował pierwsze Grand Prix, bardzo przypominające te, które znamy dziś. Pojazdy nie poruszały się już z miasta do miasta, ale na torze – choć precyzyjniej będzie określić je mianem zamkniętych publicznych dróg. A gdzie? W pobliżu Le Mans, które do dziś pozostaje ikoną wyścigów długodystansowych, a rozgrywany tam 24-godzinny wyścig jest najbardziej prestiżową imprezą World Endurance Championship. Być może nawet najsłynniejszą tego typu imprezą na świecie.
Z biegiem lat sport motoryzacyjny – jak cała branża – rozwinął się, powstawały nowe odmiany i kategorie. Dotyczyło to też wyścigów długodystansowych, choć jedna rzecz pozostała bez zmian: wciąż są najbardziej wymagające. Trafnie podsumował to Robert Kubica, który pytany o porównanie World Endurance Championship z Formułą 1 powiedział, że to jak zestawić maraton ze sprintem.
Źródło: materiały partnera
Idealny moment na World Endurance Championship
Przez prawie całą drugą połowę XX wieku najlepsi na świecie długodystansowcy ścigali się w World Sportscar Championship. Trwającą od 1993 roku lukę wypełniło Intercontinental Le Mans Cup. Po dwóch edycjach producenci uznali, że nadszedł idealny moment, by stworzyć World Endurance Championship, czyli mistrzostwa organizowane przez Międzynarodową Federację Samochodową (FIA) w formie, jaką znamy obecnie.
Odbywająca się w tym roku edycja jest wyjątkowa, bo jubileuszowa – dziesiąta. Dla nas dodatkowo ze względu na udział zespołu Perma ORLEN Team z udziałem Roberta Kubicy. Zresztą WEC jest szczególne dla wszystkich – w końcu uczestnicy zmaganiami nawiązują do pionierów motosportu, a zwycięzcy 24-godzinnego wyścigu Le Mans na zawsze zapisują się w historii tej dyscypliny.